Recenzja filmu

Pocałuj mnie (2011)
Alexandra-Therese Keining
Ruth Vega Fernandez
Liv Mjönes

Wszystko zostaje w rodzinie

Reżyserka dba o to, aby jej bohaterki nie sprawiały wrażenia zdjętych z gatunkowego taśmociągu. Ani zapięta pod szyję Mia nie jest tak poukładana, jak się z początku wydaje, ani wyzwolona Frida
Szwedzka autorka Alexandra Therese-Keining wie, jak zjednać sobie widza. Mam wrażenie, że wie to każdy, kto otwiera swój film sceną erotyczną. W "Pocałuj mnie" łóżkowym igraszkom oddają się Mia (Ruth Vega Fernandez) i Tim (Joakim Natterqvist). Są młodzi, piękni i zamożni. Mieszkają w sterylnie czystym domu, kochają się w śnieżnobiałej pościeli. Lecz jak to zwykle w skandynawskim kinie bywa, koniec niewinności jest bliski.

Na imprezie zaręczynowej ojca dziewczyna poznaje Fridę (Liv Mjones) – córkę przyszłej macochy. Z początku wydaje się, że zalotna blondynka będzie wodzić na pokuszenie Tima. Mia z zazdrością obserwuje ich w tańcu i podczas pogawędki na papierosie. Potem jednak wektory się odwracają: kobieta coraz częściej i dłużej przeszywa wzrokiem swoją "rywalkę". Szybko zaczyna spijać słowa z jej ust i pozwalać Fridzie na frywolne dowcipy. Po wspólnym wyjeździe do chatki na odludziu, lampce wina i pierwszym pocałunku Mia postara się opanować żądzę i podejmie desperacką próbę powrotu do dawnego życia. Poniewczasie.

To, co następuje później, dałoby się łatwo wpisać w ramy konwencjonalnego melodramatu. Najpierw jest impuls, potem erotyczna fascynacja, ekstaza, wreszcie – zakazane uczucie. Pojawiają się kolejne przeszkody i choć bohaterki widzą światełko w tunelu, ich szamotanina w miłosnej matni urasta do rangi greckiej tragedii. Gdzieś w tle pobrzmiewają echa filmowej publicystyki – postacią rodem z ulotek uświadamiających jest choćby konserwatywny, emocjonalnie upośledzony ojciec Mii.

Tak, znajdziemy to wszystko w filmie Keining, ale na szczęście odkryjemy również coś cenniejszego – narracyjną subtelność, charakteryzującą filmy spoza głównego nurtu. Reżyserka dba o to, aby jej bohaterki nie sprawiały wrażenia zdjętych z gatunkowego taśmociągu. Ani zapięta pod szyję Mia nie jest tak poukładana, jak się z początku wydaje, ani wyzwolona Frida nie chce wpasować się w szablon pięknego obiektu pożądania. Dynamikę ich relacji wyznaczają kolejne rozstania i powroty, a wielkie love story po prostu nie chce się domknąć – najzwyczajniej w świecie ważą się losy zbyt wielu ludzi.

Wszystko rozpisane jest w języku ciała fantastycznie dobranych i poprowadzonych aktorek. Przełożone na łatwe do przeoczenia gesty, ledwo słyszalne szepty i powłóczyste spojrzenia. Za dużo ich na dobry melodramat. W sam raz na świetne kino.
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones